Zawsze przy tobie – K.A. Linde

Zawsze przy tobie – K.A. Linde

Od czasu do czasu sięgam po romanse i obyczajówki dla oddechu od cięższych lektur. By zresetować umysł i trochę popłynąć z prądem prostej, pięknej i szczęśliwej historii. Takie też były moje oczekiwania wobec piątej części serii „Mrs Wright” K.A. Linde  – „Zawsze przy tobie”. To było moje pierwsze spotkanie i z twórczością autorki.

ZARYS FABUŁY

Sutton Wright od roku opłakuje śmierć męża. Jego strata wywarła na niej tak ogromne piętno, że kobieta z trudem wraca do prawdziwego życia i obwinia się za każdy moment szczęścia i radości. Na jej drodze staje David, który od roku jest cichym wsparciem dla Sutton, pragnie jednak czegoś więcej. Oboje próbują odnaleźć się w nowej sytuacji lecz ból po stracie kogoś bliskiego i skrywane tajemnice nie ułatwiają im wspólnego życia.

ROMANS OBYCZAJOWY

„Zawsze przy tobie” K.A. Linde jak najbardziej wpisuje się w ten typ literatury. To pełna emocji historia o zmaganiu się z trudnymi emocjami, nowym starcie w życiu i uczuciu, które próbuje się przebić przez obezwładniający strach i przeświadczenie o tym co się powinno a czego nie. Całość składa się bardzo zgrabnie, brakowało mi jednak bardziej znaczących wątków pobocznych.  Historię Sutton i Davida poznajemy z ich własnej perspektywy.  Nie brakowało zwrotów akcji, a autorka świetnie opisała rodzące się uczucie między głównymi bohaterami.

SUTTON

Sutton jest młodą kobietą po dwudziestce, która doświadczyła w życiu wiele bólu. Strata męża bardzo ją zmieniła. Jedynie obecność dwuletniego synka Jasona trzyma ją w ryzach i motywuje do dalszej walki o samą siebie. Rozumiem emocje, które autorka chciała ukazać, sytuacja z jaką musi się zmierzyć jest niewyobrażalnie trudna. Kibicowałam jej i klaskałam w dłonie kiedy zrobiła kolejny krok naprzód. Niestety ten krok do przodu oznaczał dwa w tył. Gdyby ten schemat powtórzył się maksymalnie dwa razy to byłoby jak najbardziej normalne. Niestety Sutton robiła to na okrągło czym okrutnie mnie denerwowała. Owszem miała do tego prawo – przeżywać. Jej zmienność nastroju jest jak najbardziej uzasadniona.  W moim odczuciu było tego za dużo.

CO NIE ZAGRAŁO

Lektura „Zawsze przy tobie” była na wskroś dziwna. Ogólnie czytało mi się tę powieść bardzo dobrze, były jednak takie momenty, które bardzo mnie irytowały. Polskie tłumaczenie miejscami było tak toporne, że trudno przejść obok tego obojętnie, a zwrot „w dniu dzisiejszym” nie należał do rzadkości. Dosłowność niektórych sytuacji i analiza spojrzeń każdego z bohaterów przez innych bohaterów mogą wytrącać z równowagi. Miałam również problem z miałkością głównych bohaterów, którzy nazbyt rzadko wykazywali się charakterem. Odrobina animuszu by im nie zaszkodziła. Nadużywanie równoważników zdań wywołuje przeciwny efekt od zamierzonego. I to nieszczęsne czerwone ferrari Davida, które w pewnym momencie zaczęło grać pierwsze skrzypce…

PODSUMOWANIE

„Zawsze przy tobie” miało być moją odskocznią, historią, do której chętnie będę wracać w grudniu, po dniach pełnych przedświątecznego zamieszania. Tak też się stało, jednak niektóre kwestie, jak tłumaczenie, ciągłe roztkliwianie, tłumaczenie w kółko oczywistości i analizy spojrzeń wytrąciły mnie z równowagi. Mimo tych zgrzytów nie mogłam się oderwać i musiałam poznać historię do końca. Dobrą historię, która po prostu wciąga.

Jeśli macie taki kaprys, spokojnie można sięgać po powieści z cyklu „Mrs Wright” w różnej kolejności. Sama zaczęłam właśnie od piątej części i nie odczułam jakiegoś niedoinformowania czy brakującego puzzla układanki. Co więcej subtelnie zarysowane wątki  rodzeństwa Sutton rozochociły moją ciekawość i chętnie poznam ich perypetie.

Przeczytaj jeśli: lubisz niezobowiązujące pełne emocji romanse i książki obyczajowe.

„Zawsze przy Tobie” w trzech słowach: emocjonalnie, prosto, nieco przewidywalnie.

Moja ocena: 6/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Burda.