Taboo. Serial tak brzydki i brudny, że aż chce się go oglądać!

Taboo. Serial tak brzydki i brudny, że aż chce się go oglądać!

„O! Jest nowy serial na HBO. Oglądamy?” tak zapytałam JJ pewnego styczniowego dnia. Usłyszałam standardowe, sceptyczne  „Możemy obejrzeć”. Tak się zaczęła moja przygoda z najbrzydszym i jednocześnie jednym z lepszych seriali jakie widziałam.  Wielka szkoda, że to jedynie osiem odcinków.

FABUŁA

Głównym bohaterem jest James Keziah Delaney, który uznany za zmarłego powraca do rodzinnego Londynu po wielu latach nieobecności. Wraca po   śmierci ojca by przejąć rodzinne interesy. Tymczasem Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska bardzo chce położyć łapę na własności Delaney`ów. Tak więc rozpoczyna się zawzięta walka. Wojna podjazdowa między Kompanią a Delaney nabiera tempa i nie przebiera w środkach. Zdrady, morderstwa, intrygi to podstawa Taboo.

BRUDNY, BRZYDKI I PIĘKNY

No taki właśnie jest ten serial. Akcja ma miejsce w Londynie w 1814 roku. W Londynie pełnym burdeli i podrzędnych barów. Ludzie przemieszczający się po „śmierdzących” ulicach brodzą w błocie po kostki. Ubrania są brudne, pomieszczenia ciemne i niezbyt ładne. No może poza siedzibą Kompanii Wschodnioindyjskiej ale to jest wyjątek potwierdzający regułę. Kobiety nie są piękne a mężczyźni brudni i obleśni. A jednak zżywamy się z bohaterami, darzymy sympatią. Nie powiem, że nie lubię pięknych seriali, czyściutkich i milutkich. Bo lubię. Jednak dużo bardziej lubię te brudne, brzydkie i śmierdzące. Bo zapadają w pamięć. Na długo.

JEDEN POWÓD DLA KTÓREGO WARTO OBEJRZEĆ TABOO – TOM HARDY

Hardy w tym serialu po prostu rządzi. Jest zły i dobry. Tajemniczy i brutalny. Bardzo szorstki w obyciu ale i opiekuńczy. Trzeba powiedzieć, że idzie po trupach do celu.  Miły nie jest ale da się go lubić. Nawet bardzo. Grany przez niego Delaney ma wiele tajemnic i trupów w szafie. Miał nie żyć a jednak żyje. W śnie  i na jawie ma różne wizje związane z  jego matką, które go dręczą. Ma też dziwny i niewytłumaczalny kontakt ze zmarłymi. Prześladuje go też przeszłość. Żeby to wszystko przekazać widzowi w sposób rzeczywisty trzeba być dobrym aktorem. Hardy nim jest bez dwóch zdań. W Zjawie był niezły, w Taboo jest genialny.

TO CO DOBRE SZYBKO SIĘ KOŃCZY

Absolutnie fantastyczna jest czołówka. Głównie za sprawą dobrej muzyki. Słucham tego utworu wieczorami zapętlając go. Jest piękny, wyciszający jak kołysanka. Jeśli nie chcesz oglądać serialu posłuchaj chociaż muzyki. Nie tylko w czołówce jest świetna. Może to i śmiałe stwierdzenie, ale spokojnie mogłaby być nominowana do Oscara.

Role kobiece w Taboo są  po prostu dobrze rozpisane. Bardzo polubiłam Lornę, młodą „macochę” James`a i burdelmamę Helgę. Lorna jest silną postacią a przy tym kobiecą i lojalną. Nie da sobie w kaszę dmuchać i nie boi się bele pierdół. Podobnie jak Helga. Nie są to feministki, co to to nie. Po prostu świetnie umieją się odnaleźć w konkretnych realiach i potrafią  dobrze je wykorzystać do własnych celów.

Zdjęcia, scenografia, scenariusz, montaż w Taboo są jak w najlepszym filmie. W pełni oddają realia XXI wieku.

Polecam obejrzeć ten serial.  Z powodu Hardy`ego bądź z pobudek historycznych bądź z powodu muzyki. Obojętnie. Warto. Serio. Szkoda jedynie , że to tylko osiem odcinków i szkoda, że to miniserial. Mam nadzieję, że ktoś prędzej czy później pokusi się o drugi sezon…

Moja ocena: 9/10