Święte słowo – Sigríður Hagalín Björnsdóttir

Święte słowo – Sigríður Hagalín Björnsdóttir

Niemal równo dwa lata temu w Polsce miała premierę „Wyspa” islandzkiej pisarki Sigríður Hagalín Björnsdóttir, która kompletnie mnie zachwyciła, przeżuła i wypluła. Bardzo polubiłam się ze stylem pisania autorki i jej spojrzeniem na rzeczywistość, a w przypadku „Wyspy” rzeczywistość można rzec post apokaliptyczną, która może się ziścić i to niebawem. Sięgnięcie po kolejną propozycję Björnsdóttir było dla mnie oczywiste. Byłam ciekawa jaką obserwacją tym razem chce się podzielić z czytelnikami.

ZARYS FABUŁY

Edda i Einar. Rodzeństwo z jednego ojca i dwóch matek. Mają nietypową sytuację rodzinną. Ich matki postanawiają zamieszkać razem i wspólnie wychować dzieci kiedy ich ojciec okazuje się nieodpowiedzialnym chłystkiem.  Choć od samego początku rodzeństwo łączy wyjątkowa więź to ich relacja opiera się na tajemniczym porozumieniu. Edda i Einar są nierozłączni. Żyją w symbiozie. Uzupełniają się i nie są w stanie dobrze funkcjonować bez tej drugiej osoby.

Kiedy są już dorośli, a każde z nich ma własne życie, tuż po porodzie znika Edda. Nikt nie wiem gdzie jest, jednak pewne tropy prowadzą do Nowego Jorku. Jej śladem rusza Einar, który zdaje się być jedyną osobą, która może odnaleźć Eddę.

OPOWIEDZIANE HISTORIE BĘDĄ ŻYĆ ZAWSZE

To niesamowite porozumienie rodzeństwa ma swoje naukowe wytłumaczenie. Obdarzeni wyjątkowym genem Edda i Einar mają pewne przypadłości.Edda cierpi na hiperleksję  i komunikuje się ze światem za pomocą historii, które przeczytała. Einar natomiast cierpi na głęboką dysklesję i ma ogromne trudności z czytaniem. To co dla jednego jest przyjemnością i jedyną życiową drogą dla drugiego jest przekleństwem i powodem do obniżenia poczucia własnej wartości.

Ta relacja jest podłożem do otwarcia dyskusji o piśmie i wyobrażeniu sobie rzeczywistości bez niego. Kiedy istniałyby jedynie przekazy ustne, które według Sokratesa były sednem ludzkiego istnienia. Jego zdaniem pismo jedynie zabijało w człowieku to co ma najcenniejsze, czyli zdolność myślenia. Obawy Sokratesa są tak bardzo bliskie obecnym lękom cywilizacyjnym, odzwierciedlają strach przed końcem człowieczeństwa. To też obawa przed nieumiejętnym wykorzystaniem informacji ale i manipulacji. Jak bardzo aktualne jest to stanowisko w obliczu fake newsów i szerzącej się dezinformacji. Autorka zwraca uwagę na pismo jako język komunikacji, zakodowane w pojedynczych słowach emocje i intencje, mądrość ale i głupotę. Roztacza wizję świata bez pisma, która jest możliwa jeśli będziemy się karmić jedynie obrazem.

Jedno jest pewne. Raz opowiedziane czy przeczytane historie będą żyły już zawsze.

BJORNSDOTTIR CZARUJE

Pióro Björnsdóttir odznacza się niebywałą lekkością i nonszalancją w opisywaniu ludzkich uczuć i emocji. Autorka jest w tym niewiarygodnie celna. Doskonale portretuje tajemnice ludzkiej duszy i skrywane emocje z dbałością o najmniejszy szczegół, nawet ten na pozór nieistotny. Ubiera w słowa to co na zawsze zostaje niewypowiedziane. W prozie Björnsdóttir zagnieździł się pewien mrok, uczucie beznadziei i bezsilności wobec praw natury i wielkiego świata. Nie jest on jednak przytłaczający, nie dominuje historii. Po prostu jest i co jakiś czas daje o sobie znać.

Prócz filozoficznych i etycznych rozterek „Święte słowo” jest świetnie napisanym rodzinnym dramatem, tajemniczym i niepewnym, nierzadko grającym na emocjach. Autorka bawi się stereotypami o rodzinie a swoich bohaterów stawia w nietypowych sytuacjach. Nie boi się mocnych słów i deklaracji. Snuje wielopokoleniową opowieść rzucając co chwila czytelnikowi wyrwane fragmenty z życia Eddy i Einara oraz ich matek – Jull i Ragnheidur .

„Święte słowo” jest przesiąknięte islandzkim klimatem i wcześniej wspomnianym już specyficznym mrokiem, jest jednak opowieścią bardzo uniwersalną z którą łatwo można się identyfikować i którą bez trudu można przenieść na każdą inną płaszczyznę. Jest to również powieść, którą trudno sklasyfikować i przylepić jakąś łatkę. Porusza wiele kwestii społeczno-socjologicznych, ociera się o wątki dystopijne i filozoficzne. Czasami jest to trzymający w napięciu thriller, a czasami dramat obyczajowy w czystej postaci. Mam jednak wrażenie, że autorka momentami chciała utrzymać zbyt wiele srok za ogon w efekcie niektóre wątki ucierpiały nie zostając odpowiednio rozwinięte czy domknięte.

PODSUMOWANIE

„Święte słowo” pod przykryciem dobrze skonstruowanej, nieco pokręconej historii o relacjach rodzinnych dywaguje o świecie bez pisma, o komunikacji i języku, zaszyfrowanych w słowach emocjach. Autorka sięga do filozofii, do początków pisma i nieodwracalnej zmiany jaką wywołało. Swoje przemyślenia i wizje ukazuje w relacjach głównych bohaterów, którzy zmagają się z przeciwnymi sobie hiperleksją i dysleksją.

W „Świętym słowie” pochłonęła mnie fragmentaryczna konstrukcja i nienachalne, nonszalanckie pióro Björnsdóttir. Autorka jak mało kto potrafi w jednym zdaniu oddać ogrom skotłowanych w człowieku emocji, buduje napięcie przez kilka stron by na końcu zatrząsnąć światem jednym krótkim zdaniem.

„Święte słowo” to doskonała i intrygująca lektura, którą warto się zainteresować. Przewrotna i miejscami prześmiewcza.Fantastycznie rozpisane wątki rodzinne nie pozwalają na oderwanie się od historii Eddy i Einara i ich matek.

MOJA OCENA: 8/10

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Literackiemu