Księga dzikości – David Scarfe
Smartfony to nasze małe okienka na świat. Z telefonem w dłoni niepotrzebne już są opasłe encyklopedie, notatniki, słowniki czy rozkład jazdy autobusów. Wszystko to jest w zasięgu kilku kliknięć. Fajnie prawda? No fajnie. Tyle że trzymając telefon, mam wrażenie, brakuje nam uważności, dostrzegania cudownej rzeczywistości. Zachwycamy się filmikami ze słodkimi kotkami zamiast cieszyć się tym co nas otacza. „Księga dzikości” Davida Scarfe`a wychodzi na przeciw i pomoże nam przede wszystkim doświadczać.
W CO SIĘ BAWIĆ
Byłam kompletnie zaskoczona mnóstwem pomysłów jakie autor podaje czytelnikowi pod nos. Już nie trzeba się głowić co robić na zewnątrz i „w co się bawić”. Bo bawić można się dosłownie we wszystko. Obserwować ptaki, szukać na niebie konstelacji, gwizdać na trawie, rozpoznawać drzewa i po nich chodzić, nauczyć się puszczać kaczki na wodzie. To tylko niektóre z propozycji, które wymagają jedynie chwili atencji i odrobiny ciekawości z naszej strony. Jest też wiele pomysłów, które wymagają sporo nakładu pracy, ale zdecydowanie w tych przypadkach gra jest warta świeczki. Sama chciałabym zbudować polowy, kamienny piec na pizzę. To byłby kompletny hit! W „Księdze dzikości” znajdziecie też dokładną instrukcję jak zbudować szałas, tratwę, ul czy ognisko. Wiele pomysłów bazuje na harcerskich zręcznościach.
NAUKA UWAŻNOŚCI
Obojętnie, którą aktywność byśmy wybrali nauczy nas uważności, zwracania uwagi na szczegóły. Nie wspominając już o świetnej przygodzie (mniejszej bądź większej), radości i wspomnieniach. Korzystając z niej można naprawdę wielu rzeczy się nauczyć i przyswoić całkiem spory kawałek wiedzy po prostu się bawiąc. Taka forma edukowania bardzo mi odpowiada.
CO NIE CO OD TECHNICZNEJ STRONY
Książka Scarfe`a jest książką, którą powinno się używać. Powiedziałabym nawet, że intensywnie eksploatować – zabierać na wycieczki i spacery. A wiadomo, że jak coś się mocno eksploatuje to z czasem może się to zniszczyć. Ogromnie cieszy mnie fakt, że „Księga dzikości” jest nie tylko przepięknie wydana ale i praktycznie. Oprawa jest twarda i powlekana materiałem, który nawet po lekkim ubrudzeniu można wyczyścić. Może to mało istotne, dla mnie jednak to ważna kwestia i cieszę się, że o nią zadbano. Kolejna sprawa to instrukcje. Zbudowanie wcześniej już wspomnianego polowego pieca do pizzy nie powinno nastręczyć zbyt wielu trudności. Wszystko jest bardzo klarownie wytłumaczone i to się chwali. Przeanalizowałam również kilka innych instrukcji i sytuacja ma się bardzo podobnie ( konsultowałam ten aspekt z kimś kto ma lepszy zmysł konstrukcyjny niż ja).
PODSUMOWANIE
„Księga dzikości” to przepięknie wydana książka, z którą w nieskończoność można eksplorować otoczenie. Moc zabawy gwarantowana. Do tego wiele można się nauczyć przez samo doświadczanie. Osobiście jestem ogromną fanką nieboskłonu i kosmosu. Dlatego też w kółko wałkuję rozdziały o gwiazdach, konstelacjach, chmurach i księżycu. Myślę, że „Księga dzikości” to świetna propozycja dla dużych i małych. Obiecuję, że każdy, kto skorzysta z tej książki, będzie miał ogromną frajdę odkrywając nowe możliwości i realizując kolejne pomysły, które czekają dosłownie tuż za rogiem. Czasami wystarczy po prostu wyjść na balkon czy do lasu.
„Księga dzikości” w trzech słowach: arcyciekawa, pożyteczna, niezwykle inspirująca.
Przydatność do spożycia: 8/10
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Insignis