Imbirowa miłość – Inka Jabłońska
Raz w roku, tuż przed świętami sięgam po tytuł z nimi związany, opowiadający historię zimową, grudniową świąteczną. W zeszłym roku czytałam kryminał. Tym razem skusiłam się na coś lekkiego, czułego i przyjemnego. „Imbirowa miłość” na wstępie przekonała mnie do siebie nie tylko piękną okładką, ale i tytułem. Z racji mojej miłości do imbiru nie mogłam oprzeć się „Imbirowej miłości” Inki Jabłońskiej.
ZARYS FABUŁY `
Roksi i Lucy to siostry bliźniaczki, których relacje nie należą do najłatwiejszych. Wiodą również zupełnie inne życie. Obie charakterne i obie uparte. Odziedziczony po matce dworek po części jest powodem ich sporów. Lucy, niegdyś szanowana pracownica banku próbuje ze wszystkich sił przywrócić mu świetność sprzed lat i zrobić z niego miejsce spotkań i kultury. Roksi, aktorka popularnej telenoweli pragnie jednak by dwór służył i zarabiał na siebie jako hotel i SPA.
Miesiąc przed świętami Bożego Narodzenia Roksi przyjeżdża do siostry po tym jak jej skrzętnie budowany w Warszawie świat gwiazdy runie. To spotkanie sióstr może się różnie skończyć. W pobliżu pojawiło się również dwóch mężczyzn, którzy mogą namieszać jeszcze bardziej.
NA POPRAWĘ HUMORU
„Imbirowa miłość” to powieść idealna na jeden wieczór po ciężkim dniu świątecznych przygotowań. Historia dwóch sióstr i ich perypetii rozczuli i rozbawi. Wprawi w dobry i świąteczny nastrój i co więcej czytelnik zapragnie magicznej, tytułowej Imbirowej Miłości, która jest nalewką autorstwa ciotuchny Matyldy, właścicielki dworu w czasach kiedy tętniło w nim życie. Żałuję, że w książce nie zamieszczono receptury na nalewkę, tak jak zrobiła to Fannie Flagg w „Smażonych zielonych pomidorach” gdzie załączyła kilka przepisów na końcu książki.
Na uwagę zasługują postaci drugoplanowe, które często kradną show i z którymi z marszu sympatyzujemy. Choć książka liczy sobie jedynie nieco ponad 300 stron to jak na tę ilość autorka całkiem sprytnie i zręcznie nakreśliła postaci, ich charakter i aurę, którą wokół siebie roztaczają. Przyznam również, że zauroczył mnie zimowy klimat jaki Inka Jabłońska zbudowała w swojej powieści z wielkim dworem i ogromna pachnącą choinką w tle. Jest nieco sentymentalnie, a to bardzo lubię w tego typu lekturach.
PODSUMOWANIE
„Imbirowa miłość” okazała się być czułą i bardzo przyjemna opowieścią o miłości siostrzanej, przyjacielskiej i tej jedynej. Historia Lucy i Roksi to historia, przy której można się odprężyć i nieco pośmiać. Takiej lektury mi było trzeba. Nie jest zbyt słodko i zbyt kolorowo. Jest ciepło i życzliwie. Myślę, ze wielu z nas właśnie takiej książki teraz potrzebuje. Choć „Imbirowej miłości” nie brak potknięć to całość została całkiem dobrze nakreślona i bez większych logicznych potknięć. Oczywiście bez oczywistych zwrotów akcji się nie obyło, są one jednak uroczym urozmaiceniem.
„Imbirowa miłość” w trzech słowach: lekka, przyjemna, idealna na święta.
MOJA OCENA: 6/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu MANDO