Deniwelacja. Czy kolejna część o przygodach komisarza Forsta jest potrzebna?

Deniwelacja. Czy kolejna część o przygodach komisarza Forsta jest potrzebna?

Do pierwszego tomu o Wiktorze Forście podchodziłam z zaciekawieniem i nieśmiałością. Remigiusz Mróz nie był wtedy jednym z najbardziej popularnych polskich autorów. Nie wiadomo było, czego się spodziewać. Teraz to już wiadomo, że nigdy nic nie wiadomo. No bo miały być trzy Forsty… a są już cztery. I są widoki na kolejne…

Ten tekst będzie dziwny, nieobiektywny i chaotyczny. Jakby coś.

CO DALEJ Z FORSTEM?

Kto to wie? Ogólnie po każdej części miałam książkowego kaca i wyczekiwałam kolejnego jak kania dżdżu. Po trzech tomach miałam ogromny niedosyt i próbowałam się pogodzić z tym, ze to już koniec… Tak wiem, moja historia związana z czytaniem tej serii nie jest fascynująca (musiałam jakoś zacząć).

Tym razem nikt nie wie gdzie jest Forst. Ta wiedza jest niezmiernie ważna dla zakopiańskiej policji i krakowskiej prokuratury. Głównie ze względu na odnalezione na tatrzańskich zboczach zwłoki grupy kobiet. Czy Wiktor jest o coś podejrzany. Niektóre dowody wskazują, że tak właśnie jest. Do akcji wkraczają dobrze nam już znani Edmund Osica i Dominika Wadryś-Hansen. Forst tymczasem wypełnia pewną misję, która nie ma zbyt wielkich szans na powodzenie…  Zadanie idealne dla Wiktora Forsta to te nierealne do wypełnienia.

POLSKI JAMES BOND WE FLANELOWEJ KOSZULI

Komisarza Forsta poznaliśmy już jako tego niezłomnego, który nie cofnie się przed niczym. Nie straszne mu rosyjskie więzienia ( polskie z reszta też), lawiny, walka wręcz, mordercze wspinaczki i traumatyczne przeżycia. W przypadku „Deniwelacji” jest jeszcze gorzej. Nikt normalny nie przeżyłby tego co nasz komisarz Gburek. Jak James Bond. Nasz rodzimy Bond nie wychodzi jednak z każdej potyczki bez szwanku. Jego psychika jest już mocno poturbowana, a jeszcze wiele go czeka.

LEKKO ZACHWIANY PION DECYZYJNY

Forst zawsze wpakuje się w sytuację bez wyjścia. Ekspert od przypadków beznadziejnych to właśnie on. Poczucie bezpieczeństwa to zaraz po spełnieniu potrzeb fizjologicznych najważniejszy aspekt w życiu człowieka, według Masłowa. No ale nie według komisarza do spraw beznadziejnych. Czasami mam wrażenie, że niebezpieczne akcje rajcują go jak nic innego. Do tego dochodzi to szaleńcze poczucie misji i udowodnienia czegoś ( nie wiadomo do końca czego) komuś ( nie wiadomo do końca komu). Stabilizacja i domowe ciepełko w słowniku Forsta nie istnieje. W przekonaniu z resztą też nie. Deniwelacja po raz kolejny daje to czytelnikowi do zrozumienia. Akcja, jak przystało na Mroza, leci na łeb na szyję. A komisarz decyduje się na coraz trudniejsze rozwiązania krytycznych sytuacji.

JAK TO WYSZŁO?

Co mnie rozczarowało? W ogólnym rozrachunku to chyba rozwiązanie sprawy. Intryga również była taka jakaś grubymi nićmi szyta. Miałam wrażenie, że na zakończenie nie było już za bardzo pomysłu i wyszło jak wyszło. Naturalnie Mróz zostawił na końcu smaczek, który powoduje książkowego kaca.

Co mnie nie rozczarowało? Dobre poczucie humoru głównego bohatera i absolutnie genialna relacja Forsta z Edmundem Osicą. Jestem fanką tego duetu ( oczywiście zawodowego) po wsze czasy. Oj wiem, że Forst to indywidualista i chojrak, ale bez Osicy to nie było by to i to nie byłby Forst.

PODSUMOWANIE

W kwestii serii o komisarzu Gburku jestem po prostu nieobiektywna. Uwielbiam tę serię i zdecydowanie jestem i koczuję w obozie Forsta a nie Chyłki i Zordona (choć też ich lubię). Czekam na kolejne losy i boję się przeogromnie, bo czuję do czego to wszystko zmierza. A jeszcze bardziej wyczekuję ekranizacji…

„Deniwelacja” w trzech słowach: suspens, wartka akcja, Wiktor Forst!

Moja ocena: 7/10