Bullet Journal dla nieogarniętych czyli „Twój rok z Bullet Bookiem”
Moda na planery, organizery, kalendarze, notatniki, pamiętniki trwa w najlepsze. Wszystkie formaty nabrały nowych kształtów i są coraz bardziej wymyślne i fikuśne. Kiedy dowiedziałam się o Bullet Journal nie byłam przekonania co do całego tego ozdobnego konceptu. Wydawał mi się on okropnie dziecinny i infantylny. Co więcej stwierdziłam, że to po prostu strata czasu.
TWÓJ ROK Z BULLET BOOKIEM
Jako kompletna ignorantka bulletowego tematu byłam ciekawa co też ta książeczka może mi przybliżyć. Jak się rysuje motylki i kwiatuszki? Ozdabia tabelki? No po części tak jest. Bo w kilku rozdziałach mamy ukazane rysunkowe inspiracje. Ja z tych wskazówek nigdy nie skorzystam, bo zwyczajnie moje zdolności manualne są bardzo marne.
Oczywiście wzmianka o słodkich rysuneczkach jest wyrwana z kontekstu. Bo to nie o to w tym chodzi jak twierdzi autor. I w sumie ja też tak już twierdzę. Otaczanie się pięknymi przedmiotami także użytkowymi daje ogromny komfort psychiczny (true story). Nie musi być ich dużo, nie muszą być drogie i nie wiadomo jeszcze jakie. Po prostu muszą być piękne dla użytkownika. Dlaczego więc i planer nie miałby taki być? Spełnia wszelkie kryteria. Codzienne zaglądanie do niego i uzupełnianie listy zadań może nabrać formy pewnego rytuału i to całkiem przyjemnego. Oczywiście nie twierdzę, że jeśli wymyślną czcionką i kolorowym mazakiem napiszę „Zrobić pranie” mój świat stanie się piękniejszy i od razu będzie mi się chciało bardziej ( zrobić pranie na przykład).
SŁOMIANY ZAPAŁ POZIOM MASTER
Uwielbiam planować i organizować. Już w gimnazjum dumnie kroczyłam z kalendarzem przez korytarz. Taka byłam ważna. I tak zostało mi do dziś ( z tymi kalendarzami, a nie wybujałym ego). Zawsze kalendarz czy planer jest. Czasami są to gotowce, czasami moje prywatnie stworzone tabelki. Przez długi czas drukowałam sobie strony planera z bloga Design Your Life (polecam). Później obserwowałam swój organizm z LifeManagerką ( nawiasem mówiąc Dziennik obserwacji organizmu jaki proponuje Agnieszka jest bardzo dobrze skonstruowany). No wiele tych podejść różnych już było z różnymi skutkami. Obecnie szukam planera idealnego, doskonałego w każdym calu. Wiele z nich jest bliskich mojej wizji ale z rzadka jest to 100% oczekiwań. Póki co działam, organizuję i planuję się w zwykłym zeszyciku. Ptaszków nie rysuję, ale zaczęłam robić tabelki i wiele propozycji Comptona zastosowałam w swoim kajeciku. Kilka rozwiązań jest naprawdę świetnych i w moim idealnym planerze na przyszły rok z pewnością znajdą swoje miejsce.
DOZWOLONE DO LAT 18?
Moje myślenie co do Bullet Journali było błędne, przyznaję. Sądziłam, że w ozdabianie i rysowanie może się bawić i znajdować na to czas jedynie ktoś kto chodzi do szkoły co najwyżej średniej. Bo ładnie, schludnie, czyściutko. Moje stereotypowe myślenie zamroczyło mnie na trochę. Jak już się wzięłam za studiowanie propozycji Zennora Comptona moje dorosłe napuszenie zeszło do parteru. Znalazłam wiele ciekawych i trafnych rozwiązań.
Co więcej układ książki jest bardzo przemyślany i czytelny. Każdy teoretyczny rozdział ma swój kreatywny odpowiednik z mnóstwem graficznych inspiracji. Na początku zabawy z Bullet Journalem usystematyzowany poradnik z przejrzystym układem jest na wagę złota i może okazać się niezbędny w codziennym kreatywnym planowaniu.
ALE ZAWSZE MUSI BYĆ JAKIEŚ ALE
No niestety musi. W tym przypadku moje „ale” dotyczy sposobu wydania. Przeszkadza mi trochę taki kieszonkowy wymiar i brak twardej i foliowanej czy nawet okładki ze skrzydełkami. Autor w wielu przypadkach proponuje odrysowanie czegoś np.: mapy świata. Jest to jednak niemożliwe do wykonania. Odrysowanie mapy z książki w swoim grubym notatniku jest nie do zrobienia ( próbując dokonać tego jedynie pozaginałam stron, a później wszystko upadło na ziemię)
Tego typu publikacje powinny być małymi wydawniczymi perełkami. Szczególnie coś, co w zamyśle było stworzone by z tego korzystać na co dzień. Pomijając już twarde okładki całość nie powinna być klejona, lepiej gdyby strony były zamocowane na metalowej spirali. Oczywiście wydrukowane również na grubym i dobrym jakościowo papierze. Do tego kieszonki, szablony, naklejki i inne bajery.
PODSUMOWANIE
Ogólnie myślę, że pomysł jest świetny. Tylko wykonanie jakieś takie nie do końca. Dla szukających inspiracji do własnych Bullet Journali to świetny pomysł i nie trzeba wszystkiego szukać w internetach, tylko jest w jednym miejscu. Choć wiele rad jest bardzo uniwersalnych i ocierających się o banał to wiele jest bardzo trafnych i powiedziałabym odkrywczych. Bullet Book ma być czymś więcej niż planerem. Ma być swego rodzaju hybrydą wszystkich planerów, kalendarzy, dzienników i pamiętników. I ta idea i mi się bardzo podoba. Od nowego roku, nie w 100%” ale w jakiejś tam część planuję się kreatywnie organizować. „Twój rok z Bullet Bookiem” to też świetny pomysł na prezent, ale raczej dla bulletowego laika zaczynającego dopiero zabawę z kreatywnym planowaniem.
Przydatność do spożycia: 7/10
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Insignis
CO TO JEST PRZYDATNOŚĆ DO SPOŻYCIA
Postanowiłam dla poradnikowych pozycji wydawniczych stworzyć inną miarę oceny. Dalej będzie to skala dzięsięciostopniowa. Poradniki mają służyć nam na co dzień. Wynikiem lektury takich książek powinno być określone ( i nie, nie chodzi o wrzucenie książki do otchłań płomieni). I to na ile dana pozycja wywołała określone działanie będę oceniać.