Bullet Book dla tych mniej kreatywnych
Niedawno pisałam o Bullet Booku, który ma pomóc w prowadzeniu własnego Bullet Journala. Od pierwszej do ostatniej strony jest czystą inspiracją. Tu zapraszam na wpis o książce „Twój rok z Bullet Bookiem”. Tym razem mamy do czynienia z produktem gotowym. Nic tylko brać i pisać, gryzmolić i planować…
UKŁAD
Kiedy zabrałam się za przeglądanie i analizowanie myślałam, że zajmie mi to góra pięć minut. Otóż nie. Na pierwszych stronach Bullet Booka znajduje się kilka krzepiących zdań od autora oraz coś na wzór legendy i ściągi jak z niego korzystać. Później znajdujemy kilka stron z podziałem na miesiące. Autor radzi by wypisać sobie główne plany na najbliższy rok. Następnie kolejno każdy miesiąc zajmuje kilkanaście strony. Jest rejestr zadań i widok na cały miesiąc czy nawet strony z podsumowaniem miesięcznych finansów. Każdy miesiąc pomijając te stałe punkty rozrywki ma coś czego nie mają pozostałe. Spis nowych nawyków, pasji, ćwiczenie wdzięczności, planowanie podróży i wiele wiele innych.
Bullet book nie posiada rozkładu dziennego, co dla wielu może okazać się problemem. Dla mnie na początku również tak było. Jednak kilkadziesiąt końcowych strony zajmują szablony tygodniowe z pustymi stronami, które w 100% zaspokajają moje potrzeby dziennego czy tygodniowego planowania.
Cały Bullet Book jest utrzymany w czarno białej kolorystce. Głównie po to by móc choć trochę wykazać się kreatywnością i choć trochę pokolorować (nawet długopisem) roślinki czy zwierzątka. W sumie czemu nie.
SPIS TREŚCI
Niby takie nic, ale jak cieszy kiedy się czegoś szuka. Tego brakuje mi w innych gotowych kalendarzach czy planerach. Oczywiście dla tych, którzy tworzą własne egzemplarze, że tak powiem chałupniczo, stworzenie sobie spisu treści to nie problem. W gotowcach często ich nie ma i później irytacji nie ma końca jeśli nie można czegoś znaleźć, a producent nie oznaczył np. poszczególnych miesięcy.
NIE DO KOŃCA KALENDARZ
Raczej hybryda wszystkiego dziennika i kalendarza. Ponoć jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. W tym przypadku nie można tak powiedzieć. Podejście holistyczne tu się bardzo sprawdza. Planowanie, ćwiczenie uważności i wdzięczności złożone do kupy mają sens i mogą wiele uświadomić.
A GDYBY TAK…
Całość została wydana bardziej „na bogato”? Twarda okładka i forma kołonotatnika byłyby o niebo lepsze. Klejone egzemplarze trudno się otwiera do końca. A jak już się otwiera to przeważnie całość się odkształca a na okładce zostaje ślad. I pod względem wizualnym i użytkowym. Do tego jakaś wstążkowa zakładka i kieszonki na różne karteluszki?
PODSUMOWANIE
Wgryzanie się ( niedosłowne oczywiście) w układ Bullet Booka sprawiło mi wiele frajdy i muszę przyznać, że od listopada już go sobie wypełniam. No tak, nie umiałam się powstrzymać. Niestety nie jest to mój jedyny kalendarz. Mam też mój kajecik, w którym zapisuję wszystko to co się nie mieści w Bullet Booku. Tamten to same suche konkrety. W Bullet Booku panuje swoboda, emocje, marzenia, wspomnienia, projekty, cele, spostrzeżenia i inne.
Moja ocena: 6/10
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Insignis