Oscary 2017. Czynnik ludzki czy los spłatał figla organizatorom?

Oscary 2017. Czynnik ludzki czy los spłatał figla organizatorom?

Galę Oscarów oglądam od kilkunastu lat. Ekscytuję się  już od listopada i trwa to do zakończenia gali. Staram się zapoznać z większością produkcji, co kończy się z różnym skutkiem. Początkowo oglądałam gdzieś na niemieckich kanałach bez tłumaczenia. Później w szkole byłam nieprzytomna. Takie hobby. Lubię to widowisko, ten blichtr i splendor. Lubię nawet to, że gala jest wyreżyserowana w każdym calu.

STUDIO CANAL+

Od kilku lat oglądam galę rozdania na Canal+. Na początku była to jedynie relacja na żywo bez tłumaczenia i bez studia komentującego wszystko i wszystkich. Obecnie jest i studio i różni goście i nawet był ponoć jakiś event z polskimi „gwiazdami” tudzież celebrytami. W tym roku studio prowadziła Grażyna Torbicka. To o niebo lepszy wybór niż Anna Wendzikowska. Byli różni goście. Mogło się to udać. Ale się nie udało za bardzo. Coś tu nie wyszło.

Torbicka to klasa sama w sobie. Wiadomo. Czasami miała gorsze momenty i rzucała nieco dennymi żartami politycznymi. Każdemu może się zdarzyć. Jednak miała ciężko ze swoimi gośćmi. Szczególnie z jednym. Mianowicie pani Małgorzata Sadowska, znany krytyk filmowy, była bardzo, cóż, krytyczna. Wobec wszystkiego. Absolutnie nic jej się nie podobało. Ani gala, ani zdobywcy, ani tendencje, ani prowadzący. Nic kompletnie. Zachwyciła się jedynie sensacyjną pomyłka na samym końcu. Poza tym wszystko było „be”. Każdy ma prawo do własnych osądów. To mi się podoba, a to nie. Ale negacja absolutnie wszystkiego? Po co? Trochę pachniało mi to zwyczajnym polaczkowym hejtem. Skoro tak nie lubię tej całej oscarowej otoczki to po co oglądać?

Na nieco uwagi zasługują również „wybitni tłumacze” tejże gali. No… to nie było dobre. Rozumiem to, że tłumaczenie symultaniczne to nie lada wyzwanie. Jednak w tym przypadku  to zadanie przerosło tłumaczy. Często w tłumaczeniu nie było sensu całej wypowiedzi, co bardzo przeszkadzało w odbiorze. Nie wspominając już o złym tłumaczeniu tytułów. Mam jedynie nadzieję, że Canal+ wyniesie słuszne wnioski na przyszłość.

DAWNO NIE BAWIŁAM SIĘ TAK DOBRZE OGLADAJĄC OSCARY

Gala rozdania Oscarów prowadzona przez Ellen DeGeneres  w 2014 roku nie miała sobie równych. I długo mieć nie będzie. W tym roku gospodarzem widowiska był Jimmy Kimmel. Ku mojemu zaskoczeniu poradził sobie naprawdę nieźle. Co rusz częstował publiczność żartami, a to o Donaldzie Trumpie i sytuacji politycznej, a to o Meryl Streep. Częstował też widownię różnymi słodkościami, które spadły na publikę z sufitu. Był też uroczy moment z „Królem Lwem”. Matt Damon był szczególnie „doceniony” przez prowadzącego, głównie za film „Wielki Mur”. A jednym z lepszych żartów był tweet do Donalda Trumpa z zapytaniem czy już wstał. Gwoździem wieczoru miała być wizyta turystów. I była do pewnego momentu. Ale o tym później. Tak więc wycieczka składająca się z niczego nieświadomych kilkunastu turystów została wprowadzona na widownię teatru. Był to nawet ciekawy eksperyment. I gwiazdy Hollywood i wycieczkowicze byli zadowoleni. Były selfie i fanty i dużo śmiechu. Nie wiem czy turyści byli podstawieni czy nie. W sumie nie ma to dla mnie znaczenia.

OSCARY 2017 ZAPAMIĘTAMY NA BARDZO DŁUGO

Cała ta ceremonia chyba miała mieć wymiar bardziej przyziemny niż zazwyczaj, mimo pełnej reżyserki pokazać, że w życiu bywa różnie i wszystko jest możliwe. Nie ważne czy jest się gwiazdą filmową czy zwykłym zjadaczem chleba. Ale to co wydarzyło się w w samej końcówce ceremonii przeszło najśmielsze oczekiwania nas wszystkich. Najważniejsza kategoria. Emocje sięgają zenitu. Który film okaże się tym najlepszym? Tym najważniejszym? Tak jak  wielu oczekiwało i przepowiadało… La La Land! Ogromna radość, wejście na scenę i podziękowania. Ups. Nie. Jednak nie. Jednak to Moonlight najlepszym filmem jest. Tak jako pierwszy poinformował o tym publikę jeden z producentów La La Land, z podkreśleniem, że to nie żart. Zachował się bardzo ładnie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Swoją postawą pokazał, ze nieważne jest to kto wygrał, bo wszyscy nominowani są już bardzo wyróżnieni. Trudno jednak w to wszystko uwierzyć, że mogła zajść taka wielka pomyłka i to w kluczowym momencie. Koperta z werdyktem po prostu nie została przekazana parze ogłaszającej zwycięzcę w tej najważniejszej kategorii. Warren Beatty i Faye Dunaway zdaje się, że otrzymali kopertę z poprzedniej kategorii, gdzie zwyciężyła Emma Stone za swoją kreację aktorską w La La Land. Czy to była pomyłka? Czy ktoś celowo namieszał w przekazywaniu kopert?  Nie ważne. Wpisało się to ideę całej gali. Szkoda jedynie twórców La La Land bo już się witali z gąską… Przez chwilę na filmwebie oba filmy zwyciężyły. 😉 Szybko jednak redakcja to zmieniła. Szkoda. Mnie taki stan rzeczy bardzo by usatysfakcjonował.

MAŁY BÓL DUPY

Taki mały ból dupy mam z powodu wykonania piosenek La La Land przez Johna  Legend`a. Jak to się  stało? Nie wiem. Dla mnie to wykonanie było koszmarne. Ryan Gosling i Emma Stone śpiewając City of Stars stworzyli niesamowity klimat i urok, a Legend to wszystko popsuł. Nie przeszkadzałoby mi lekkie fałszowanie Stone i Goslinga, bo przecież oryginalne wykony City of Stars i Audition też nie były idealne. Ale miały swój urok i czar. O występie Legend`a chcę jak najszybciej zapomnieć.

A CO DO NAGRÓD…

to większość moich przewidywań pokryła się z preferencjami Akademii, choć nie widziałam  kilku filmów. Powoli zabieram się do nadrabiania. Cieszę się, że Zwierzogród zdobył Oscara za najlepszą animację. Szczerze uwielbiam ten film. Trochę może zdziwił mnie Oscar dla Emmy Stone, byłam pewna, że najlepszą aktorką okaże się Natalie Portman za rolę Jackie Kennedy. Co do najlepszego filmu obstawiałam Manchester by the sea albo Moonlight. Kiedy La La Land dostał Oscara, na pięć minut, bardzo się zdziwiłam ale i ucieszyłam. To dobry film, ale Akademia lubi filmy bardziej złożone i melancholijne. Jak przewidywałam, stało się tak chwilę później i Moonlight został nagrodzony Oscarami za najlepszy film. Ogólnie ceremonia była bardzo udana, nawet mimo wpadki kopertowej.