Przełęcz ocalonych. Amerykańskie kino bohaterskie w każdym calu?

Przełęcz ocalonych. Amerykańskie kino bohaterskie w każdym calu?

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun  filmu  „Przełęcz ocalonych” w kinie pomyślałam sobie, że to kolejny spektakularny film o amerykańskim bohaterze wojennym. Bo przecież Ameryka kocha bohaterów. Ameryka kocha bohaterów wojennych.

AMERYKAŃSKI BOHATER WOJENNY ZAWSZE W CENIE

Filmów o wojnie powstało jakiś 123456789. Filmów o bohaterach wojennych jeszcze raz tyle. 90% tych wszystkich filmów jest produkcji amerykańskiej. Czyli wychodzi mniej więcej około mnóstwa. Filmy o II wojnie światowej,  wojnie w Wietnamie, wojnie w Iraku zdają się być niekończącą się historią. Wojna to temat niewyczerpany. Wojna jako temat filmu to też gwarantowany sukces finansowy. bardzo prawdopodobne są też nominacje do wielu prestiżowych nagród.

OSCAROWA RUTYNA WOJENNA

Może nie co rok ale powiedzmy co drugi rok nominacje w przeróżnych kategoriach otrzymują filmy o tematyce wojennej. Obecnie to „Przełęcz ocalonych”. Dwa lata temu był „Snajper”i „Niezłomny”. Jeszcze wcześniej  był „Czas wojny” i  „The Hurt Locker”  i  genialne „Bękarty wojny” i  piękne „Listy z Iwo Jimy” i wiele wiele innych. Rzadko który z nich zdobywa nagrody w głównych kategoriach (wyjątkiem jest „The Hurt Locker”). Nie są to też filmy na nie wiadomo jakim poziomie. Ot tak, po prostu dobre produkcje. Mam jednak wrażenie że nominacja filmów tego gatunku jest jak obecność obowiązkowa. Czy to patriotyzm? Czy poprawność polityczna?

DESMOND DOSS – BOHATER IDEALNY

Akcja filmu obejmuje kilkanaście lat, jednak  większość obejmuje lata 1944 -1945. Część ma miejsce w jednostce wojskowej w Stanach Zjednoczonych. Kluczowa akcja rozgrywa się na japońskiej wyspie Okinawa.  Młody i ambitny i głęboko wierzący Desmond Doss postanawia wstąpić do wojska. Nie po to by walczyć. Chce być medykiem. Nie chce nosić broni. Chce ratować ludzi. Tyle wystarczy. Cała historia  toczy się wokół tych kilku faktów. „Przełęcz ocalonych” ukazuje trudną i długą drogę młodego żołnierza postępującego zgodnie z własnymi przekonaniami.

 

Desmonda Doss`a zagrał Andrew Garfield, znany głównie ze Spidermana, ja jednak pamiętam go ze „The Social Network”.  Ta kreacja była poprawna. Niestety nie zachwycił mnie główny bohater. Nie wiem jak było naprawdę, ale przez cały film miałam wrażenie, że ta historia została wygładzona i uproszczona. Co gorsza takie wrażenie miałam przez kreację głównego bohatera. To jednak nie umniejsza tej produkcji na tyle, by nie polecić tego filmu. Reżyserem jest Mel Gibson, któremu tego typu formaty bardzo dobrze wychodzą. Tak jest i w tym przypadku, bez zbędnego patosu i zadęcia. Nigdy się nie ekscytuję scenami batalistycznymi, ale w tym filmie były one po prostu świetne. O dziwo oglądałam je z zapartym tchem. Film jest długi bo trwa ponad dwie godziny jednak nie nuży.

Prócz brutalnego obrazu wojny w filmie została przedstawiona trudna sytuacja rodzinna Desmonda, która de facto zaważyła na dalszym jego życiu. Przedstawiony został również lekko bajkowy i cukierkowy wątek miłosny, który chyba miał być takim milusim akcentem. Dużym plusem tej produkcji są kostiumy. Ta historia wydarzyła się naprawdę. Desmond Doss był pierwszym obdżektorem w historii Stanów Zjednoczonych. Ze względów moralnych i religijnych odmówił walki i posługiwania się bronią. Nie chciał zabijać ludzi. Chciał ich ratować. I uratował  nie tylko wielu swoich kolegów z dywizji ale i „wrogów”.

PODSUMOWANIE

Czy ta standardowa wielkobudżetowa produkcja amerykańska jaką jest „Przełęcz ocalonych” ma szanse na Oscara? No nie sądzę. Myślę, że ze zwykłego poczucia obowiązku czy poprawności politycznej film znalazł się wśród nominowanych. Film warto jednak obejrzeć, choćby ze względu na zupełnie inne bohaterstwo, tak nietuzinkowe dla amerykańskich formatów.

 

Moja ocena: 8/10

Grafiki: filmweb.pl