Kot niebieski – Martyna Bunda
Raz w roku trafia się taka powieść, która nieoczywistym przekazem i rzadką stylistyką trafia w serce czytelnika, miłośnika literatury i miesza mu w głowie. W zeszłym roku była to Anna Brzezińska i jej „Woda na sicie”. Tym razem jest to nowa powieść Martyny Bundy o życiu, kartuskich niebieskich kotach i cienkich granicach między cudem a nauką.
ZARYS FABUŁY
Pod koniec XIV wieku na Pomorze przybywa praski zakonnik by zbudować tam klasztor. Mnichowi towarzyszy ktoś jeszcze. Kot. Duży z połyskującym niebieskim futrem i takim jakby uśmiechem. Dla Pomorza bardziej rewolucyjnym wydarzeniem było pojawienie się owego kota, nazwanego później kartuskim, niż mnicha i jego wizji klasztoru w samym środku puszczy, który prze kolejne dni, miesiące, lata będzie skrywał mroczne tajemnice.
SNUJE I PŁYNIE
Martyna Bunda od pierwszych stron czaruje słowem. Oparta na legendzie o kartuskich niebieskich kotach historia jest jej realnym rozwinięciem. Autorka świetnie połączyła realia i mentalność od końca XIV wieku aż po dziś dzień z nieprzytłaczającą stylizacją językową i przyciągającą narracją. Jej piękny i lekki styl opowiadania pozwala na zanurzenie się w tej historii i baczne jej śledzenie. Choć jest prosta i czasami bardzo zwykła to intryguje i ma w sobie coś hipnotyzującego ( prócz niebieskich kotów – oczywiście). Obejmującą kilkaset lat opowieść autorka snuje z niebywała czułością i dbałością o każdy szczegół, bywa, że w gawędziarskim stylu. Nie sposób nie wspomnieć o budujących klimat powieści wyrzeźbionych przez Bundę kaszubskich gęstych lasach czy rozległych jeziorach, będących jednocześnie doskonałym tłem dla ludzkich losów na Pomorzu.
ZBOLAŁEJ DUSZY DOLA
Choć sporo w tej powieści kotów, to właśnie nieszczęsna ludzka dola trafia do czytelnika najbardziej. Bo nie wiadomo czy spotkanie z niebieskim kotem to szczęście czy przekleństwo. A znaczy coś na pewno! Ludzkie losy w tej powieści są dojmujące, jednak są owiane nutką tajemnicy czymś nieuchwytnym i magicznym.
W „Kocie niebieskim” rzeczywistością rządzą wierzenia i przesady, często szuka się cudu tam gzie go nie ma. To co racjonalne często jest odpychane, bo nie widzi się w tym ręki Wszechmocnego. I to właśnie w powieści Martyny Bundy jest najbardziej zajmujące, ta walka z oczywistościami, mierzenie się z boskim planem i brak wpływu na życie, bo wszystko toczy się swoim wyznaczonym torem. Niepojęcie przeplata się i łączy się w całość W kaszubskiej puszczy z niebieskim kotem w tle.
PODSUMOWANIE
Powieść tak nieoczywista i wieloznaczna, że aż trudno ją opisać. Wspaniała, na wskroś polska i magiczna. Autorka fantastycznie snuje opowieść opartą na legendzie o kartuskich niebieskich kotach przez siedem wieków. Ta nieco filozoficzna i dziwna ( w dobrym tego słowa znaczeniu) powieść trzyma w napięciu na każdym kroku. Realizm miesza się z ludowymi wierzeniami, a naukowe fakty mimo opozycyjnego stanowiska do tego co nieuchwytne i niemierzalne tworzą spójną całość i pięknie ze sobą współgrają.
„Kot niebieski” w trzech słowach: zajmujący, intrygujący, nieoczywisty.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Literackiemu