Zygmunt Miłoszewski wypadł nie tak „Jak zawsze”

Zygmunt Miłoszewski wypadł nie tak „Jak zawsze”

Początek będzie bardzo sztampowy. Bo jak mówić o Zygmuncie Miłoszewskim nie wspominając o Szackim? To jakby w ogóle nie mówić. Co do serii o nieco gruboskórnym prokuratorze, to swego czasu cieszyła się ogromną popularnością. Powiedziałabym, że była takim polskim kryminalnym must read. A teraz mamy do czynienia z komedią spod pióra Miłoszewskiego. Nie mogłam się nie przekonać co w trawie piszczy i czy autor podołał pisząc coś mało kryminalnego.

ZARYS FABUŁY

Grażyna i Ludwik są już razem od ponad 50 lat. Umęczeni wspólnym życiem i rozczarowani starością świętują kolejny rok ich związku. Pragnąc wyjątkowych doznań wspinają się na wyżyny finezji i kreatywności. Gdy świętowanie osiąga punkt kulminacyjny oboje niespodziewanie przenoszą się do Polski lat sześćdziesiątych. Jest to jednak Polska inna niż ta którą zapamiętali z młodzieńczych lat. Jak odnajdą się w nowej rzeczywistości? Czy ich długoletnie małżeństwo przetrwa ten niespodziewany eksperyment? Czy ogromne życiowe doświadczenie pomoże w poznaniu siebie na nowo?

CAŁY TEN KONCEPT

W nowej książce Zygmunta Miłoszewskiego zabawa z czasem z pozoru może wydawać się naiwna i po prostu głupia. Jest to jednak bardzo sprytny zabieg, który umożliwił autorowi przedstawienie ścierania się rzeczywistości i dobrze wyeksponować „drugie ja” każdego z bohaterów. Ludwik i Grażyna w obliczu kolejnej rocznicy, każdy na swój sposób robią małe podsumowania i w dużej mierze są bardzo rozczarowani faktem jakie było ich życie. Zdają sobie sprawę z utraconych szans i zaprzepaszczonych marzeń. Los płata im figla i przenosi małżonków do czasów, kiedy byli piękni i młodzi, a świat stał przed nimi otworem. Z każdym rozdziałem poznajemy punkt widzenia Ludwika bądź Grażyny. Konfrontacja wspomnień z realiami ma różne skutki. Trochę jakby zderzenie z górą lodową. Oczekiwania vs rzeczywistość. Cały koncept bardzo przypadł mi do gustu, jednak nie odczuwałam silnej potrzeby poznania zakończenia, które niestety do najlepszych nie należało.

FILOZOFICZNIE I BŁYSKOTLIWIE

Zacznę od tego, że proza Miłoszewskiego broni się w kwestii humoru, dystansu, ironii itd. Czytając „Jak zawsze” wyciągałam te smaczki, żarciki, niuanse. Niektóre nawet sobie wypisywałam, by móc ich później użyć w stosownej sytuacji. Pod tym względem książka jest na prawdę zacna, a jej lektura rozbawi wielu. Tego typu historie z nieco przekrzywionym obrazem rzeczywistości cechują się odrobiną filozoficznych dywagacji. I tak jest też w przypadku Miłoszewskiego. Niestety w moim odczuciu było tego za dużo. Szukanie sensu na siłę, tam gdzie go nie ma i nadawanie rzeczom i sytuacjom jakiegoś istotnego znaczenia. W pewnych momentach dodatkowe wątki, które miały być tłem do tych pseudofilozoficznych dysput okropnie mnie nużyły.

DOBRE ZŁEGO POCZĄTKI

Kiedy przeczytałam pierwsze kilkadziesiąt stron książki co rusz wybuchałam śmiechem i bardzo się ucieszyłam, że zapowiada się tak wyśmienita lektura. Nieco gorzko, ale błyskotliwie i dosyć lekko. No niestety moja radość trwała krótko. Cała ta podróż w czasie wyssała z bohaterów urok i prześmiewczy ton. Oczywiście co nieco im zostało, ale to już nie było to. Nad czym, szczerze mówiąc, okropnie ubolewam. Co jeszcze mnie zaskoczyło to to, że nie miałam ochoty poznawać zakończenia. Nie wiem czy to na plus czy na minus. Droga, którą mieli do przejścia Grażyna i Ludwik, była  o wiele ciekawsza od samego finału.

CUDNE LATA SZEŚĆDZIESIĄTE

To się autorowi na prawdę udało. Oddanie klimatu Polski z tamtego okresu jest jak jeden do jednego.  Choć rzeczywistość Polski lat sześćdziesiątych według Miłoszewskiego różni się od faktycznego stanu rzeczy to wszystkie polskie smaczki pozostały i to świetnie wyeksponowane. Przedstawienie polskich przywar i słabości zawsze było w punkt. Subtelne i lekko ironiczne nakreślenie każdej postaci, przez to jak się zachowują i  co myślą zasługuje na owacje. Czytelnik ma okazję poznać bohatera z każdej strony. Choć przyznam, że autor i tak pozostawia wiele tajemnic nieodkrytych.

CO BY BYŁO GDYBY

Każdy z nas zastanawia się co by było gdyby. Ludwik i Grażyna nie są wyjątkiem. Odniosłam wrażenie, że ich rozżalenie potęguje rozdmuchiwanie przeszłości. Oboje mieli ogromne marzenia, które spełzły na niczym. Oboje oczekiwali od życia pasji, działania pod wpływem impulsu, lekkiego szaleństwa. Ustabilizowane życie zniszczyło całą spontaniczność. Kiedy przenoszą się 50 lat wstecz i mają w głowie te wszystkie niechybne rozważania postanawiają to zmienić. Z różnym skutkiem, bo poczucie winy i rozsądek nie pozwalają na wiele. Nasi bohaterowie zachowują się trochę jakby zostali spuszczeni ze smyczy. Pozostawieni samym sobie z bagażem doświadczeń i ogromem możliwości nie potrafią racjonalnie ocenić sytuacji w której się znaleźli.

PODSUMOWANIE

Początek książki był fantastyczny i tak wiele obiecywał, że aż dawkowałam sobie lekturę w małych ilościach. Niestety, szybko przekonałam się o tym, że tak pięknie nie będzie do końca. Męczące, filozoficzne „dywagacje na kolację” nie ułatwiały odbioru. Wręcz bardzo utrudniały. Mimo tych kilku minusów książka Miłoszewskiego to bardzo ciekawa pozycja, która bawi i zmusza do rozważań nad tym co w życiu ważne ale. „Jak zawsze” to przyjemna lektura na zimowe wieczory. Po skończeniu książki odczułam lekki niedosyt i chyba chciałabym więcej tego typu powieści spod pióra Zygmunta Miłoszewskiego.

Książka „Jak zawsze” w trzech słowach: ironiczna, słodko-gorzka

Moja ocena: 7/10

Za książkę do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.