Spadek – Vigdis Hjorth
Lubię kiedy lektura porywa mnie już od pierwszych stron, zdań, słów. Bardzo rzadko się to zdarza. W głównej mierze przecież liczy się to jak się kończy, a nie zaczyna. No nie dla mnie. A te pierwsze zdania albo mają siłę przyciągania, albo jej nie mają. Vigdis Hjorth mówiąca głosem Bergljot zaintrygowała mnie pierwszym zdaniem i nie pozwoliła już się oderwać.
ZARYS FABUŁY
Bergljot ma ponad 50 lat, związek, dzieci, pracę. Ma też rodziców i rodzeństwo, z którymi niezmiernie trudno się porozumieć. Kiedy dochodzi do podziału rodzinnych dóbr wszystkie brudy wychodzą na światło dzienne. Żale, niesnaski, brak zrozumienia i wojna podjazdowa trwają w najlepsze. Rodzinne tajemnice powoli wychodzą na wierzch i zmieniają punkt widzenia. Walka o spadek rodzeństwa ukazuje jak dalekie od ideału są ich relacje, choć nie ma co ukrywać, nigdy nie były nawet dobre. A pozory mylą…
Tytułowy „Spadek” to dwa domki na Hvaler. Kto ma je otrzymać? Jak wysoka ma być rekompensata? Dlaczego tak, a nie inaczej? No i co jest tak naprawdę sprawiedliwe? Każdy ma swoje racje i jest głuchy na argumenty innych. A może każdy faktycznie ma rację?
NATŁOK MYŚLI
Całą historię poznajemy z perspektywy Bergljot. To nie jest klasyczna opowieść. Raczej natłok myśli, który towarzyszy codziennie każdemu z nas. Dodatkowo jest okraszony mnóstwem anegdot, wspomnień, mniej i bardziej wnikliwych przemyśleń. Na pierwszy rzut oka Bergljot może wydać się kompletną wariatką, a jej monolog bezsensownym bełkotem. Do tego mnóstwo powtórzeń i poruszanie tych samych kwestii milion razy może nie ułatwiać lektury. Do mnie jednak taki autentyczny przekaz bardzo przemawia i w pełni się z nim utożsamiam. Codziennie myślimy na raz o kilkunastu rzeczach wiążąc je ze sobą w zupełnie nielogiczny sposób. Powiedziałabym, że intuicyjny. A „Spadek” taki właśnie jest – do bólu prawdziwy, nieco chaotyczny i intuicyjny.
BO Z RODZINĄ TO NAJLEPIEJ NA ZDJĘCIACH SIĘ WYCHODZI
Prawda może nie stara jak świat, ale za to bardzo życiowa. Więzy krwi, wspólnie spędzone lata, sentymenty odchodzą na bok kiedy w grę wchodzą pieniądze i dobra materialne. Ludzie głupieją mając wizję konta pełnego pieniędzy. Kartami przetargowymi w takich sytuacjach są niezałatwione sprawy z przeszłości, zasługi dla rodziny, sekrety i wzajemne żale. Kiedy powoli poznajemy rodzinne tajemnice nie sposób odmówić racjonalności postępowania bohaterów. Choć w pewnych momentach trudno już dostrzec co jest prawdą, a co kłamstwem. Ponoć czas leczy rany, mimo to bardzo trudno spojrzeć z dystansem na wydarzenia z przeszłości. Bergljot nie potrafi zapomnieć o krzywdach wyrządzonych przez własnych rodziców do tego stopnia , ze nie może znieść ich widoku. Od lat ich nie odwiedza i nie utrzymuje kontaktu. Siostry wraz z matką próbują wzbudzić w niej poczucie winy. I koło się zamyka. Razem z Bergljot czytelnik podróżuje w czasie poznając koleje losu jej rodziny. Niełatwe, czasami brutalne, rzadko piękne i iście rodzinne.
Słowo rodzina i jego pochodne mają jak najbardziej pozytywne konotacje. Dobre skojarzenia z domem, troską, pysznym jedzeniem, wspaniałym dzieciństwem w prozie Hjorth nie mają racji bytu. Rodzina to nie idylla i sielanka czy obietnica dobrego. Rodzina w „Spadku” to źródło frustracji i utrapień, które odbijają ogromne piętno na całe życie.
POGADAMY?
Niby proste, a jednak nie do końca. Rodzeństwo Bergljot nijak nie potrafi się ze sobą porozumieć. Ich drogi rozeszły się dawno temu i stali się dla siebie obcymi ludźmi. Jedynie rodzinne dziedzictwo jakoś ich jeszcze łączy. Komunikują się w dziwny i niepojęty sposób uprawiając jednocześnie wojnę podjazdową. Mailowo przedstawiają swoje jedyne i słuszne racje oraz punkty widzenia. Nawet w obliczu śmierci reakcje, rozmowy są zaburzone. Związani więzami krwi ludzie krążą wokół siebie jak nabzdyczone osy i ani myślą ustąpić. Głównie za sprawą wyobrażeń i wspomnień z dawnych lat nie są w stanie się do siebie zbliżyć. Zaśniedziałe i niewyjaśnione waśnie i brak normalnego kontaktu stwarzają coraz większy dystans. Ale czy można oceniać to jak się zachowują? Każdy ma swoje powody i często podjęcie decyzji paraliżuje kolejne kroki. Człowiek jest uwieziony w rodzinnym błędnym kole i nie sposób się z niego wydostać. Wydarzenia z przeszłości mimo usilnych prób mają ogromny wpływ na przyszłość.
PODSUMOWANIE
Gwarantuję, że „Spadek” to niesamowita lektura. Od niezwykłego sposobu poprowadzenia całej historii po fabułę i nad wyraz dostrzegalną autentyczność. Osobiście nie mogłam się oderwać od lektury i długo zaprzątała moje myśli. Co chwila zmieniałam front i próbowałam się postawić w sytuacji różnych bohaterów. Moje odkrycia kompletnie mnie zszokowały, bo każdy bohater miał rację. Jego działania były w pełni umotywowane i logiczne. Lektura „Spadku” nie jest łatwa, nie ma familijnej idylli i nic nie kończy się dobrze. To nierealne i zbyt trudne. Kilkudziesięciu lat nie można ot tak zmienić w coś dobrego. Spadek ma tu dwojakie znaczenie. To nie tylko kwestie materialne, a głównie głęboko zakorzenione emocje i dziwne przywiązanie.
Po prozę Hjorth warto sięgnąć. W przypadku „Spadku” jest to literatura wysokiej próby, która emocjonuje i pochłania czytelnika jednocześnie przerażając i zachwycając.
„Spadek” w trzech słowach: autentyczny, przenikliwy, niesamowicie wciągający.
Moja ocena: 8,5/10
Za książkę do recenzji dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.