Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie

Nie mamy pojęcia. Przewodnik po nieznanym wszechświecie

Na rynku wydawniczym coraz więcej ukazuje się książek popularyzujących nauki ścisłe. Trend biologiczny trwa w najlepsze. Czas więc i na fizykę!  Na początku nie byłam przekonana co do publikacji tego typu, szczególnie tych o przyrodzie, roślinach, zwierzętach. Byłam pewna, ze to okropnie nudne książki. Na szczęście się myliłam i coraz chętniej sięgam po tego typu książki.

O CZYM JEST „NIE MAMY POJĘCIA”

Mówiąc w skrócie o wszechświecie i o tym czego o nim nie wiemy.  A co wiemy? No wiemy mniej niż nam się wydaje, że wiemy. I autorzy „ Nie mamy pojęcia” bardzo mocno nas w tym uświadamiają, tłumacząc przy tym wszelkie trudne do wyobrażenia zjawiska i prawa jakimi rządzi się wszechświat ( i które oczywiście są znane). To, że tłumaczą to żadna nowość, ani odkrycie. Za to jak tłumaczą zasługuje na poklask i uwagę. Jednak można na luzie, z dystansem, klarownie i potocznym językiem opowiadać o wszechświecie. A to wszystko okrasić grafikami, wykresami, rysunkami z przymrużeniem oka.

CIENKA LINIA POMIĘDZY FILOZOFIĄ A FIZYKĄ

Jak już wcześniej wspomniałam książka „Nie mamy pojęcia” zadaje wiele trudnych pytań. Są to pytania z pogranicza wielu nauk w tym filozofii. Po co istnieje wszechświat? Czy istnieje teoria wszystkiego? Co to jest czas? Ile jest wymiarów? I w końcu czy jesteśmy sami we wszechświecie. Niestety nie znam odpowiedzi na te pytania, tak samo autorzy tej książki też tego nie wiedzą. I nikt nie wie. Chęć poznania odpowiedzi może jednak dociekliwych daleko zaprowadzić. Różnica między „wszechświatem sprawdzalnym” teraz a sto lat temu jest przeogromna i z każdym dniem, tygodniem czy miesiącem się powiększa. Mimo wszystko to co zbadane i znane to nadal tylko 5%. To o czym „nie mamy pojęcia” to 68 %. Czy to smutne, że tak mało wiemy? Raczej fascynujące i nieco przerażające.

TEMAT DO DYSKUSJI

Treść „ Nie mamy pojęcia” zmusza do wielu dziwnych przemyśleń i może powodować mnóstwo surrealistycznych wyobrażeń ( albo i nie). Lecz nie tylko. Książka (oczywiście przeczytana, nie sama w sobie jako przedmiot) jest świetnym podłożem do wielogodzinnych dyskusji, sporów i dywagacji wszelakich. Osobiście czytając „Nie mamy pojęcia” zaznaczałam  mnóstwo fragmentów by móc do nich wrócić i porozmyślać nad niektórymi kwestiami. Bądź zwyczajnie sobie przypomnieć ( i zabłysnąć w towarzystwie :D). Czarne dziury, grawitacja, prędkość światła i wiele innych (dziwnych) pojęć nie ma już przede mną ( tak wielkich) tajemnic.

LEKKO I ZABAWNIE I BARDZO PRZEJRZYŚCIE

Przy tego typu publikacjach zachodzi obawa, że przekaz będzie zbyt ciężki i zawikłany. Zwyczajnie zbyt trudny dla naukowego laika. Jorge Cham i Daniel Whiteson udowadniają, że w przypadku ich książki tak nie jest. Trudne do wyobrażenia prawa fizyki przyrównywane są do rzeczy bardzo przyziemnych np. prędkość światła do ograniczenia prędkości czy życie( i jego niezbędniki) do zupki w proszku. To oczywiście skróty myślowe, ale jakże obrazowe. Takich porównań i prostych wyjaśnień jest cała masa (bynajmniej nie ciemna). Książka składa się z 17 rozdziałów i około 380 stron. Podczas jej lektury kompletnie nie czuć rozmiaru książki i wagi ( teoretycznej). Czyta się po prostu jak świetną powieść przygodową. A genialne ilustracje i błyskotliwy, nieco ironiczny i czarny humor dopełniają całość.

PODSUMOWANIE

„Nie mamy pojęcia” to najlepszy podręcznik z fizyki jaki miałam. Gdybym w szkole z „takiej” książki miałabym same piątki i sporą wiedzę. Bez wątpienia.

Absolutnie lekturę tej publikacji polecam na co dzień i od święta. Co do świąt „ Nie mamy pojęcia” z pewnością wielu obdarowanym przypadnie do gustu. Książka dla małych i dużych. Zainteresowanych fizyką i wszechświatem czy też nie. Tematyczni laicy będą usatysfakcjonowani. Sceptycy z czarnym humorem również.

I wiecie co, autorzy planują kontynuację „Nie mamy pojęcia” pod tytułem „Mamy pewne pojęcie”. No to ja zacieram ręce, drepczę w miejscu, czekam i wypatruję.

„Nie mamy pojęcia” w trzech słowach: ciekawa, mądra, przezabawna.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Insignis