Metamorfoza salonu na poddaszu

Metamorfoza salonu na poddaszu

Dziś przychodzę do Was z pierwszym wnętrzarskim postem. Nie bijcie proszę. Będzie tego więcej.

Na pierwszy ogień pójdzie salon, który został odświeżony w tym roku. Sześć lat temu, mając dwadzieścia lat i przeświadczenie, że pozjadałam wszystkie rozumy mój zmysł aranżacyjny był krótko mówiąc do bani. Na moim poddaszu postawiłam kanapowego kolosa i jeszcze większy stolik. Do okna nie mogłam dojść, a bądź co bądź wygodna kanapa stała się utrapieniem.

Tak oto przyszedł czas na zmiany. Choć mój gust nadal nie jest do końca ukształtowany to sądzę , ze jest o wiele lepiej. Co najważniejsze jestem zakochana w moim salonie i mogłabym przesiadywać w nim godzinami i spoglądać na soczystą zieleń za oknem. Teraz to pojechałam, ale słodkie lenistwo nabrało wyrazu.

Na poddaszu prócz salonu mieści się również kuchnia i część jadalna (które też wymagają małego liftingu, ale powoli dajmy odsapnąć trochę JJ). Jest to spora przestrzeń, niestety z małą ilością światła, dlatego rzutem na taśmę zdecydowaliśmy się na wstawienie trzech okien dachowych. To była najlepsza decyzja jaką podjęliśmy, choć obecnie upał doskwiera bardziej. Jest teraz tyle światła, że mogłabym je pakować do skrzynek i wysyłać na daleką północ. Przez pierwsze miesiące ciągle mieliśmy wrażenie, że ktoś nie zgasił światła.

Ogrom światła jaki nas zalał sprawił, że naszą gigantyczną kanapę i poobijany stolik zobaczyliśmy w gorszym świetle. Przyszedł czas na kolejne zmiany. Ściany, wyposażenie itp. Tylko wełniany dywan został bez zmian.

Ogromnie podobają mi się wnętrza w stylu boho, czy skandynawskim. Naturalne kolory itp. Jednak w moim salonie postawiłam na kolor – do tej pory sama się sobie dziwię, ale czuję na 100% że to moje wnętrze. Kolorowa tapeta, butelkowa zieleń kanapy i brudny róż fotela dobrze współgrają ze złotymi dodatkami. Mieszka się świetnie, mam swobodny dostęp do okna i wymarzony szezlong!

Tak, szezlong to było moje marzenie! Trochę fotel, a trochę leżanka na której wypoczywam i pracuję. Do tego mój szezlong jest sporych rozmiarów i spokojnie zmieszczą się na nim dwie osoby. Trochę obawiałam się, ze zagraci przestrzeń ( patrz przypadek z kanapą olbrzymem). Na szczęście tak się nie stało.

Kiedyś kompletnie w nosie miałam domową roślinność. Denerwowała mnie i nie potrafiłam jej pielęgnować. Trochę od tamtego czasu mi się pozmieniało i teraz mocno stawiam na rośliny w domu. Są fantastyczna ozdobą oraz motywacją, ale i oczyszczają powietrze.

Uwielbiam regały do sufitu. Ściana książek to świetny widok. Niestety takich regałów nie można nigdzie dostać. Musieliśmy sobie sami poradzić. W moim biurze mam podobny regał.

Zawsze marzyła mi się mała i zgrabna konsola. Niestety te, które znalazłam, albo nie spełniały moich oczekiwań albo kosztowały miliony monet. Dlatego zdecydowałam się na zaprojektowanie i zrobienie konsoli. Także, konsola jest mojego projektu. Bardzo lubię połączenie metalu oraz drewna.

Jeśli podoba Wam się konsola to niebawem ruszamy z własną marką mebli i będzie można zamówić tego typu meble. Królować będzie połączenie drewna i metalu w różnych wariantach kolorystycznych,

Stoliki w moim salonie znalazłam w wyszukiwarce dodatków do domu – FAVI.PL. Przyznam, że to bardzo użyteczne narzędzie, dzięki któremu możemy bez końca tworzyć listy upatrzony produktów z całego Internetu. Stoliki mam już od dwóch miesięcy i sprawują się świetnie. Przede wszystkim genialnie się prezentują i łatwo się je czyści.

To by było na tyle! Jeśli macie jakieś pytania to śmiało pytajcie. 🙂

Wpis powstał we współpracy z FAVI.PL