Taką astrofizyką zabiegani będą urzeczeni

Taką astrofizyką zabiegani będą urzeczeni

W tym roku na rynku wydawniczym pojawiło się mnóstwo fantastycznych książek o fizyce i wszechświecie w roli głównej. Nie powiem i ja się zachłysnęłam tak łatwo dostępną i przystępnie podaną wiedzą. No bo czemu nie skorzystać? W końcu na naukę zawsze jest odpowiednia pora. Tyle ile się dowiedziałam o wszechświecie w kilku ostatnich miesiącach, nie dowiedziałam się przez całą swoją szkolną karierę. A książka Neil`a DeGrasse Tyson`a miała okazać się perełką w swojej klasie. Istną wisienką na torcie…

TO CI HISTORIA

Nie sądziłam, że historię wszechświata można opowiedzieć w tak fascynujący i  błyskotliwy sposób.  Czyta się ją jak najlepszą powieść przygodową z elementami fantastyki. A podczas lektury mimo ogromnego zainteresowania odczuwałam również pewnego rodzaju bezbronność. Tyson określił, że jesteśmy „gwiezdnym pyłem” uprawnionym do zrozumienia wszechświata, a my „zaledwie zaczęliśmy z tego korzystać”. I ja się w z tym w 100% zgadzam. Kiedy sobie to tak wzięłam do serca to poczułam się taka malutka i nieistotna, ale konkretnie zafascynowana.

MAŁA WIELKA KSIĄŻECZKA

Kiedy trzymałam „Astrofizykę dla zabieganych” po raz pierwszy byłam bardzo zdziwiona jej rozmiarami.  Słysząc zewsząd ochy i achy spodziewałam się obszernego tomiska. A tu takie kuku. Maleńka książeczka, rozmiar niemalże kieszonkowy. Niech to pierwsze wrażenie jednak Was nie zmyli. To jest pigułka z maksymalną niezbędnej astrofizycznej wiedzy, jaką każdy z nas powinien posiadać.

Moim ulubionym i najbardziej fascynującym zjawiskiem czy też prawem fizycznym ( niepotrzebne skreślić) jest prędkość światła. To jest tak trudne do wyobrażenia, że aż szok. W każdej popularyzującej fizykę książce jest to wytłumaczone trochę inaczej i trochę z innej perspektywy. I za każdym razem, jestem jeszcze bardziej zaciekawiona i po raz kolejny zdaję sobie sprawę, że im więcej się dowiaduję to tak suma summarum mniej wiem.

ZDECYDOWANIE NIE NA RAZ

Książka Tysona ma jedynie 200 stron i zdawałoby się, że w jeden wieczór można ją pochłonąć w całości. Jednak w moim przypadku tak nie było. Czytałam sobie po rozdziale i cieszę się, że tak zrobiłam. Każdy z rozdziałów jest naszpikowany wiedzą z zakresu astrofizyki i czasami po przeczytaniu niektórych akapitów trzeba się solidnie zastanowić nad poznanym przed chwilą stanem rzeczy. Tyson nie upraszcza za bardzo wszelkich zawiłości, ale klarownie je tłumaczy. I to w błyskotliwy sposób. Przyznam, że bardzo lubię ten lekko zabawny i ironiczny nauczycielski ton. Normalnie widzę, kiedy Tyson puszcza do nas oko i uśmiecha się porozumiewawczo.

PODSUMOWANIE

Książką Tysona naprawdę okazała się być perełką w swojej klasie i popularyzacja nauki w tym przypadku jest na najwyższym poziomie. Z lekturą każdej tego typu książki pojęcie wszechświata, kosmosu, praw fizyki staje się bliższe, ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę jak mało wiemy. Nie tylko jeśli chodzi o indywidualną wiedzę, ale i ogólny stan rzeczy otaczającego wszechświata. Książka Tysona nie jest najprostsza w odbiorze, ale zdecydowanie warta poznania. Myślę, że i laicy i zapaleni sympatycy astrofizyki i oczywiście zabiegani będą zachwyceni lekturą tej książki. Absolutnie polecam jako prezent pod choinkę!

„Astrofizyka dla zabieganych” w trzech słowach: błyskotliwa, mądra, dla głodnych astrofizycznej wiedzy.

Moja ocena: 8/10

Za książkę do recenzji dziękuję Wydawnictwu Insignis