Archeologia, bezcenne skarby i zagadka czyli „Reguła nr 1”

Archeologia, bezcenne skarby i zagadka czyli „Reguła nr 1”

Jak ja lubię powieści, dla których tłem akcji i ich głównym motorem napędowym są dzieła sztuki. Skrywające oczywiście tajemnice, o których się nawet filozofom nie śniło. W przypadku „Reguły nr 1” mamy do czynienia z światem archeologicznym i skarbami, które skrywa ziemia od kilku tysięcy lat. Nie mniej jednak tematyka przyciągnęła mnie bardzo mocno. Bo ja po prostu lubię takie zagadki.

ZARYS FABUŁY

Znana archeolog o turkusowych oczach –  Simona Brenner para się nie tylko wykopaliskami. Chętnie „dorabia” sobie na kradzieży i przemycie co poniektórych skarbów sprzed kilku tysięcy lat… Bez dwóch zdań jest świetna w tym co robi. W swojej działalności kieruje się kilkoma zasadami, dzięki czemu niemożliwe jest jej zdemaskowanie.

Po roku milczenia odzywa się do Simony jej były współpracownik. Stawia przed nią niewykonalne zadanie – znalezienie złotego runa. Problem polega na tym, że nie ma pewności co do istnienia tej złotej sztaby. Ona jednak porywa się z motyką na słońce. Wpędzona w wir okrutnej gry, w której jest jedynie pionkiem, musi stawić czoła przeszłości i śmiertelnemu niebezpieczeństwu. Czy wyjdzie z tego cało?

SIMONA BRENNER

Główna bohaterka „Reguły nr 1” da się lubić. Jest inteligentna, błyskotliwa i ma cięty język. Nie użala się nad sobą, prze do przodu i można powiedzieć, że niczego się nie boi. Zna się na swojej pracy i na ludziach. Nie obca jej psychologia. Taką Simonę Brenner poznajemy na pierwszych stronach tej książki. Później ten obraz się nieco burzy i zaczynają się schody. Co rusz główna bohaterka tłucze czytelnikowi do głowy o tych swoich regułach i zasadach. O tym, że nie stosując się do nich może być krucho. Czemu tylko sama się do nich nie stosuje i popełnia szkolne błędy?

TYTUŁOWA REGUŁA NR 1

Pierwsza zasada Simony Brenner, jeśli chodzi o działalność przestępczą, mówi o tym, by nikomu nie ufać. To dobra zasada. Szkoda jedynie, że pani archeolog się do niej nie stosowała. Dosłownie dała się podejść jak dziecko. Niby genialna złodziejka popełniała co rusz błąd za błędem? Od wybitnego umysłu złodziejki spodziewałam się czegoś więcej, a już na pewno nie amatorskich zachowań ( które na początku książki sama bohaterka wyśmiewała). Ja rozumiem, że to emocje, że to strach oraz to, że błędy Simony były wynikiem skrzętnie wymyślonego i świetnie działającego  czyjegoś planu. Nie mniej jednak oczekiwałam od pani archeolog ciut więcej ostrożności i rozsądku.

JAK PO MAŚLE

Muszę przyznać, ze książkę Marty Guzowskiej czytało się wręcz cudownie. Historia sama płynęła. W dużej mierze wszystko się ze sobą sklejało, a charyzmatyczna i rzeczowa Simona Brenner nie pozwoliła na nudę. Na plusa zasługuje również  pierwszoosobowa narracja. Co chwila pani archeolog zwracała się bezpośrednio do czytelników opowiadając o Hetytach i ich wielkim imperium  ( lud żyjący około 1500 l.p.n.e. na terenach dzisiejszej Turcji). Na próżno szukać w tej książce pogłębionych psychologii postaci. Innych bohaterów poznajemy z perspektywy Simony, która szufladkuje ludzi i ulega stereotypom. Co moim zdaniem, mimo wszystko, dobrze wpłynęło na całość, a w szczególności na tempo akcji, które było wręcz idealne. Nie za szybkie, nie za wolne. A odpowiednia dawka czarnego humoru, którą serwowała czytelnikom Simona była wisienką na torcie w tej historii. Jej autoironiczne podejście i dystans do siebie świetnie współgrały z innymi elementami, takimi jak intryga czy wątek kryminalny czy też trudny powrót do przeszłości. Wszystko to złożyło się na zgrabną całość z archeologią w tle ( która bądź co bądź wybijała się na pierwszy plan).

PODSUMOWANIE

Mimo mojego osobistego konfliktu z infantylnością Simony Brenner z czystym sercem polecam lekturę tej książki. Jest groźnie, niebezpiecznie i nieco ironicznie. Do tego dochodzą bezcenne archeologiczne skarby. Autorka świetnie bawi się z czytelnikiem w ciuciubabkę, co rusz podkładając zły trop by zostawić go z głupią miną. Zakończenia ciut się domyślałam, mimo to i tak po lekturze czułam niedosyt i miałam małego książkowego kaca.

Koniecznie muszę nadrobić inne książki Marty Guzowskiej. I to już. Bo to było świetne spotkanie z twórczością tej autorki. Szczególnie muszę przeczytać pierwszy tom o przygodach Simony Brenner.

„Reguła nr 1” w  trzech słowach: szybka, zaskakująca, wciągająca.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Marginesy