Czytelnicze podsumowanie września

Czytelnicze podsumowanie września

Postanowiłam wprowadzić nowy cykl na blogu oraz na Instagramie. Będzie to cykl bardzo na luzie i niewymuszony. Będę pisać tu o wszelkich głupotkach jakie przyjdą mi do głowy i o których jeszcze nie zapomniałam.

We wrześniu przeczytałam osiem książek, jak widać na załączonym obrazku powyżej. Nie są to nie wiadomo jak imponujące wyniki. Ja jednak jestem z siebie dumna. Choć duma mija kiedy przypomnę sobie, ze większość z nich przeczytałam na wakacjach… Czyli w pierwszym tygodniu września. Coś czuję, że za miesiąc tego typu post będzie bardzo króciutki… No ale liczy się efekt. Co nie?

No to zaczynam!

„MUZA” JESSIE BURTON

„Muza” chyba najbardziej zapadła mi w pamięci z całej ósemki. Ta powieść jest tak pięknie napisana, że aż sama się w środku cieszę. To takie najlepsze ciastko w cukierni, którego nigdy nie ma się dość. Chcę więcej i więcej takich powieści. Czekam na kolejną książkę Jessie Burton.

Tu poczytasz nieco więcej o tej książce: KLIKNIJ

„DZIEDZICTWO” ANN PATCHET

Na temat tej książki czytałam wiele skrajnych opinii. Po przeczytaniu opisu z tyłu książki, zdecydowałam się wziąć ją na wakacje. Nawet po przeczytaniu tej książki, nie wiem jakie mam zdanie. Muszę sobie przemyśleć kilka spraw. Pewnie dlatego nie napisałam jeszcze „recenzji” tej powieści.

Wydarzenia z pierwszych stron książki nadały taki cudowny klimat, który z czasem gdzieś uleciał. Mimo to zachwyciłam się. Albo nie. Jeszcze nie wiem. Ale się dowiem.

„WSZECHŚWIAT W TWOJEJ DŁONI”

Z książkami popularnonaukowymi mam związek bardzo luźny i nietrwały. Rzadko co mi się podoba, a o zachwycie nie ma nawet mowy. Ta książka najpierw ujęła mnie przepiękną okładką, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia… A potem to już nawet wstyd mówić. Taka mądra się stałam i co rusz w towarzystwie rzucam jakimiś ciekawostkami. Że niby tak od niechcenia.

Tu wchodzisz na własną odpowiedzialność. Lukru co nie miara.

„ARYSTOKRATKA W UKROPIE” EVZEN BOCEK

Kolejna wakacyjna lektura na dosłownie jedno popołudnie. Wylegując się na plaży co chwila wybuchałam głośnym śmiechem, a ludzie z kocyków obok dziwnie na mnie spoglądali. O Marii Kostce dopiero napiszę co nieco. Coś czuję, że przy pisaniu przeczytam ją jeszcze raz.

„JASNA GODZINA”  NINA RIGGS

Od książek, gdzie tematem przewodnim jest nowotwór stronię w miarę możliwości. W powieściach ten temat jest jakoś tak i gloryfikowany i chora osoba z marszu powinna zasilić zastępy świętych i aniołów.  „Jasna godzina” absolutnie taka nie jest. To dziennik a może pamiętnik, w którym Nina spisuje wszystko co myśli i co wokół niej się dzieje od momentu kiedy dowiedziała się, że  jest chora. Jej zapiski poruszają do głębi. Rozrywają serce. Nie dają nadziei i jednocześnie ją napawają.

Na dniach pojawi się recenzja tego niesamowitego dziennika.

„INWIGILACJA” REMIGIUSZ MRÓZ

Mróz wziął na tapetę kolejny gorący temat jakim jest inwigilacja. Choć w książce nie jest to wątek przewodni ma spore znaczenie i osobne miejsce w pierwszym rzędzie. No bo na wybiegu mamy zawiłą (a jakże!) relację Chyłki i Zordona. Serię lubię i będę ją czytać nawet jeśli będzie miała milion tomów jak poniektóre skandynawskie sagi (czyt. romanse).

Tu poczytacie coś więcej o prawniczym duecie w piątej odsłonie.

„PIKANTNE HISTORIE DLA PENDŻABSKICH WDÓW” BALLI KAUR JASWAL

Tak dobrej powieści o kobietach, dla kobiet dawno nie czytałam. I to zabawne i wzruszające i trzymające w napięciu. A wszystko to delikatnie podane. Czysta przyjemność. Na burzę, na poprawę humoru, na jesienną chandrę, w bólu, w euforii, w deszczu  i na deszczu też itp. Itd. Zawsze i wszędzie! Bawiłam się świetnie, a więc bawcie się świetnie i Wy!.

Kliknij TU, to przeniesie Cię do recenzji.

„GÓRA TAJGET” ANNA DZIEWIT-MELLER

Adik i jego losy ciągle chodzą mi po głowie i w żaden sposób nie mogę się od niego uwolnić. Książka ważna i trudna, ale absolutnie obowiązkowa. Na pewno wrócę do tej historii, pewnie szukając konkretnych informacji i faktów w innych źródłach pisanych.

Tu przeczytasz moją opinię na temat książki.

TYLE…

Ni to dużo, ni to mało. Obym utrzymała tempo. Jednak jestem co do tej kwestii sceptyczna. Podsumowując to podsumowanie to z radością stwierdza, że w moim zestawieniu nie ma złych, słabych albo głupich książek. Cieszy mnie to niezmiernie.

A jak Wam poszło w tym miesiącu?