Poradnik dla pesymistów, który nie jest poradnikiem

Poradnik dla pesymistów, który nie jest poradnikiem

Podchodziłam do tej książki jak pies do jeża. Kolejny poradnik, który powie jak żyć, być szczęśliwym i wąchać kwiatki. Oczywiście wszystko będzie podane w formie odpowiadającej pesymistom, jak to głosi tytuł książki. Byłam przekonana, że to będzie coś w stylu tych wszystkich „Sekretów” i „Potęgi pozytywnego myślenia” tylko w wersji mniej szumnej. No to się pomyliłam…

NIE TAKI TYTUŁ STRASZNY JAK GO MALUJĄ

Słowo klucz w tym przypadku to „poradnik”. Bo ten poradnik kompletnie poradnikiem nie jest. Co w moim mniemaniu jest dużą zaletą tej książki. Pozycja ta jest raczej wywodem psychologiczno – filozoficznym z mnóstwem anegdot i dużą dozą poczucia humoru. O czym? A no o tym, że pozytywne myślenie to jeden wielki bullshit. Oliver Burkeman rozprawia się z pozytywną wizualizacją szczęścia, szaleńczym dążeniem do celu i wizją życia jako nieustannego pasma sukcesów. Pierwszy raz spotkałam się z tego typu publikacją.

STARE ALE JARE

Bo to wszystko już kiedyś było. Na myśli mam np. filozofię stoicyzmu. Seneka czy Marek Aureliusz w swoich wypowiedziach są  wciąż aktualni. Szczególnie w  świecie, który nieustannie pędzi i jest nastawiony na sukces.

Kiedy myślę o stoikach przed oczami mam Jana Kochanowskiego, który był stoikiem do momentu, w którym zmarła jego córka. Wtedy cały jego świat opierający się na jednej ideologii runął jak domek z kart. Od tej pory myślałam, że stoicyzm to filozofia o lichych fundamentach i łatwo żyć według niej kiedy w życie jest poukładane i proste. Muszę się przyznać, że nie zagłębiałam się bardziej w ten temat. Uznałam, ze jak sobie wymyśliłam, tak jest ok. Taka jestem kwadratowa. Tak mi było wygodnie.

ZBYT POZYTYWNIE

Czy to możliwe? Według Olivera Burkeman`a zdecydowanie jest to możliwe. Pozytywne myślenie i wizualizacja szczęścia może nieźle pokrzyżować szyki i sprawić, że będziemy po prostu czuli się  źle sami ze sobą. Wmawianie sobie, że wszystko będzie dobrze może sprawić jedynie, że w razie niepowodzenia upadek będzie bardziej bolesny. To tylko jedna z wielu kwestii pozytywnego myślenia, które autor obala w swojej publikacji. Co więcej, muszę przyznać, że jego argumenty w dużej mierze do mnie przemawiają. Nigdy nie byłam orędowniczką całej tej pozytywno-motywacyjnej otoczki naszego życia. Gdzieś tam jednak ulegałam tej modzie w mniejszym lub większym stopniu. Myślę, ze warto się zastanowić nad jej sensem choć trochę

CEL I SUKCES. TO JEST TO?

Cel. Najważniejszy jest cel. Trzeba go ustalić sobie i wyznaczyć drogę, by go osiągnąć. Jak już osiągniemy cel to mamy sukces. Potem to już z górki. Cel, droga, sukces. I tak w kółko. Bo najważniejszy jest cel. A no jednak nie do końca. Autor podał ciekawy przypadek w postaci wyprawy na Everest w 1996 roku. Jak powszechnie wiadomo ta ekspedycja zebrała ogromne żniwo – kilkanaście osób nie wróciło do domów. Wszystkich łączył jeden cel. Za wszelką cenę zdobyć Everest. Bez względu na pogodę i inne okoliczności. Zdobyć szczyt można jedynie miedzy godziną 12 a 14. Każde opóźnienie, choćby o kilka minut stwarza ogromne niebezpieczeństwo i zagrożenie życia. Uczestnicy ekspedycji byli jednak na tyle zdeterminowani, że kompletnie nie zauważali niebezpieczeństwa. To jest jedna strona medalu. Autor ukazuje również, że ślepe dążenie do wyznaczonego celu często powoduje, że nie dostrzegamy w życiu okazji, nowych dobrych rzeczy, które mogą się nam przytrafić.

PODSUMOWANIE

Poruszyłam tylko kilka kwestii, z którymi rozprawia się autor tego nie-poradnika i które do mnie przemawiają. Prócz nich autor poruszył również takie sprawy jak śmierć, porażkę czy bezpieczeństwo. Myślę, ze warto zapoznać się z tymi spostrzeżeniami.

Mam jedno zastrzeżenie co do książki. W niektórych momentach trochę się nudziłam. Szczególnie sprawiały to przydługie opisy, poniektóre nieco zawiłe. Plusem natomiast jest to, że książki nie trzeba czytać od deski do deski. Czy zaczniemy od pierwszego czy od ostatniego rozdziału to zupełnie obojętne. Kolejność absolutnie dowolna.

Z publikacją, moim zdaniem, warto jest się zapoznać. To nie jest poradnik, który będzie namawiał do jakiś dziwnych praktyk. Na pewno skłoni do kilku przemyśleń. Tyle.

DLA KOGO

Dla każdego optymisty i dla każdego pesymisty. Szczególnie dla osób, które w jakiś sposób czują się źle z tym całym słodko pierdzącym pozytywnym myśleniem. Ale żyjąc wśród tłumu pozytywnie nastawionych próbują stosować się do dziwnych zasad, które nijak pasują nich samych.

Moja ocena: 6/10

 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza